wtorek, 13 października 2009


Kalendarzy jest mnóstwo, sama mam kilka w różnych miejscach i do różnych spraw.
Ale ten jest wyjątkowy, ponieważ oczywiście, kojarzy mi się z dzieciństwem i czasem spędzonym
w kuchni u kochanej Babci. Wakacjami, feriami... niecierpliwym zdzieraniem kartek kolejnego dnia
i ciekawością, co zawierają. Koniecznie musiał wisieć na kolorowej tekturce z opakowania po bombonierce. W każdym domu była inna.. bo przecież jedzono inne czekoladki... Te małe karteczki zawierały wówczas wszystko: od sposobu na plamę do łacińskich sentencji, kto ma imieniny, o której zajdzie słońce i jak upiec ciasto.
Tyle rzeczy na jednej cieniutkiej karteczce, która lądowała zgnieciona w kuchennym ogniu.
Dawała ciepło, jak nic...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz