sobota, 24 lipca 2010





Francuzki wiecznie młode

Simone S. Oliver

Jeśli istnieje tajemny eliksir młodości, muszą go znać mieszkanki kraju nad Sekwaną. Dowodem jest niesłabnąca – mimo wieku – uroda 46-letniej Juliette Binoche, 66-letniej Catherine Denevue czy 56-letniej polityk Segolene Royal.

W mojej paryskiej dzielnicy często widuję pewną starszą kobietę. Zawsze ubrana jest perfekcyjnie, a kiedy idzie, można odnieść wrażenie, że kołysze się w takt muzyki, którą słyszy tylko ona. Ma wspaniałą figurę i piękny makijaż. A co najważniejsze, widać, że lubi być sobą. To właśnie ta paryżanka zwróciła moja uwagę na fakt, że Francuzki nie tracą wyczucia stylu, nawet kiedy się zestarzeją.

Chociaż kobiety po obu stronach Atlantyku wiedzą, jak ładnie się zestarzeć, Amerykanki traktują dbałość o wygląd bardziej praktycznie, podczas gdy dla Francuzek – przynajmniej tych, które znam – pielęgnacja skóry, włosów czy ciała to przyjemny rytuał. Atrakcyjny wygląd jest tu priorytetem w każdym wieku, a dla paryżanek dbanie o urodę jest tak samo naturalne jak perfekcyjne wiązanie apaszki czy chodzenie w szpilkach po brukowanych ulicach. To tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie.

– Moja babcia zawsze mówiła, że nigdy nie powinnam zaniedbywać nawet najdrobniejszych szczegółów swojego wyglądu – mówi moja przyjaciółka Francoise Augier. Z kolei francuska aktorka Leslie Caron, która w wieku 79 lat nadal przypomina filmową Gigi sprzed pół wieku, przytacza ulubione powiedzenie swojej matki: – Skóra kobiety jest zbyt blada, aby pozostać goła.

Nie bez znaczenia jest fakt, że rodaczki Catherine Deneuve nigdy nie przybierają na wadze. Jeśli Francuzka zauważy na łazienkowej wadze jeden lub dwa dodatkowe kilogramy, zrobi wszystko, aby zmusić wskaźnik do powrotu w to samo miejsce. I to wcale nie za sprawą sportu czy ćwiczeń. Kiedy razem z mężem przyjechaliśmy do Paryża, poprosiliśmy naszego doradcę bankowego, by polecił nam dobrą siłownię. „Po co? Przecież siłownia to forma tortury” – usłyszeliśmy w odpowiedzi. Jedynym powszechnie akceptowanym sposobem na utratę kalorii jest chodzenie.

Jeśli Francuzka nie chodzi wystarczająco dużo, aby utrzymać dobrą figurę, zawsze są tabletki, kosmetyki albo zabiegi, które zrobią swoje. Apteczne półki uginają się od medykamentów na odchudzanie. Jeden z kremów obiecuje „przyspieszony ubytek ciała w miejscach odpornych na diety” (uda, biodra i pośladki). Kapsułki zapewniają płaski brzuch w cztery tygodnie. Na plakacie w paryskim metrze reklamuje się niewielkich rozmiarów pas wibracyjny, który rzekomo podczas jednej sesji zapewnia efekty równe wykonaniu 120 „brzuszków”.

W walce ze zmarszczkami, cellulitem, obwisłymi brzuchami, piersiami i pośladkami Francuzki chętnie korzystają z zabiegów kosmetycznych, masaży i różnego rodzaju terapii odnowy biologicznej. Do najbardziej popularnych należy talasoterapia, zabieg w wodzie morskiej opracowany przez samych Francuzów. Bardziej przedsiębiorcze kobiety jeżdżą też do ośrodków spa, korzystając z tego, że koszty takiego pobytu pokrywa państwowe ubezpieczenie: wystarczy tylko zdobyć skierowanie od lekarza.

Jeśli chodzi o makijaż, Francuzki w prawie każdym wieku wyznają zasadę: im mniej, tym lepiej. Gruba warstwa podkładu zwykle podkreśla zmarszczki i pory, dlatego większość kobiet unika go na rzecz odrobiny różu. Te, które nakładają podkład, robią to tak, aby zlewał się ze skórą, aplikując go na krem nawilżający. Wszystko po to, by wyglądać jak najbardziej naturalnie. Do tego odrobina cienia na powieki, maskara i błyszczyk na ustach.











Naturalny wygląd nie sprawia problemów, jeśli ma się świetną cerę. I to jest kolejny sekret Francuzek. Z raportu ośrodka badawczego Mintel z 2008 roku wynika, że Francuzki wydają rocznie około 2,2 miliarda dolarów na kosmetyki do pielęgnacji twarzy, czyli tyle, ile Hiszpanki, Niemki i Brytyjki razem wzięte. Jeśli przypadkiem trafi się do łazienki we francuskim domu, można tam znaleźć gamę produktów do pielęgnacji skóry, której nie powstydziłaby się duża drogeria. Jednego tylko może zabraknąć – mydła. „W dniu, którym przestałam używać mydła, zmieniło się moje życie” – powiedziała magazynowi „Madame Figaro” francuska aktorka i prezenterka telewizyjna Lea Drucker. W „nowym życiu” używa tylko balsamu nawilżającego.

Podobnie jak Amerykanki, Francuzki odwiedzają czasem gabinety medycyny estetycznej. Jednak jak twierdzi dr Michel Soussaline, paryski chirurg z 30-letnim doświadczeniem, głównym celem chirurgii plastycznej we Francji jest „zachowanie naturalnego piękna kobiety, a nie dopasowywanie się do obowiązującego akurat trendu”. W Stanach Zjednoczonych – mówi specjalista – kobiety wydają na liftingi ogromne sumy pieniędzy i chcą, by ich wysiłki zostały zauważone. Dla Francuzek najważniejszy jest naturalny wygląd. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia 57-letniej aktorki Isabelle Huppert, która starzeje się pięknie – i całkiem naturalnie. (...)

Ważna jest też pielęgnacja włosów. Francuzki chodzą do fryzjera co trzy, cztery tygodnie. Nic dziwnego więc, że w mojej dzielnicy jest aż 50 salonów fryzjerskich.

Oczywiście, długo można by się spierać, czy Francuzki rzeczywiście starzeją się ładniej od kobiet innych narodowości. W końcu nie każda gwiazda z kraju nad Sekwaną potrafi się tak samo skutecznie oprzeć się upływowi czasu: symbol seksu, 75-letnia dziś Brigitte Bardot jest siwa, pomarszczona i otyła, a zbliżająca się do sześćdziesiątki Martine Aubry, przywódczyni francuskich socjalistów, raczej nie słynie z wyczucia stylu. Kiedy poprosiłam Katie Breen, Francuzkę i byłą redaktorkę magazynu „Marie Claire”, by wymieniła kobietę, która wyjątkowo ładnie się starzeje, usłyszałam mało francuskie nazwisko: Meryl Streep.
Źródło: New York Times
......
do poczytania przy sobotniej kawie, może zainspirować
rzeczywiście moje wspomnienie francuskich kobiet jest takie,
że to osóbki bardzo szykowne i zadbane
umiejące genialnie wpleść w swój wygląd jakiś drobiazg przyciągający uwagę
i nie wiem jak one to robią?
po prostu chyba się z tym rodzą
wysysają z mlekiem matki
od pierwszego dnia dnia uczą się celebrowania codziennego życia
porannej kawusi w misce z croissantem
bagietek pod pachą
słuchania francuskich piosenek w niedzielny poranek
apaszki pod szyją
sweterka na plecach
kawiarenek co krok

(foto nie jest mojego autorstwa, ale nie pamiętam strony, mam nadzieje, że autor mi wybaczy, bo znakomicie oddaje klimat francuskiej kawiarni)
zatęskniłam...

















1 komentarz: